Miasto świateł jako bohater. Recenzja książki Stephena Mansfielda „Tokio. Biografia”

Tokio bardziej imponuje niż zachwyca. Nie ma oczywistego, popularnego symbolu, ani wydarzenia, powszechnie kojarzonego jego historią. Jak opisać miasto, które wymyka się kluczom stosowanym do analizy innych metropolii? Tokio. Biografia Stephena Mansfielda to świetny wstęp do odkrywania japońskiej stolicy, który prowadzi czytelnika od fundamentów sięgających w głąb bagnistego terenu, aż po platformy widokowe na szczytach współczesnych konstrukcji. W opowieści obejmującej dzieje od osady rybackiej aż do ataku w metrze w 1996 roku, naszkicowano orientacyjny obraz całego miasta.

Tokio: co to oznacza?

Trudno jest pisać o Tokio. Nie przypomina miast starożytnych, europejskich, ani kolonialnych. Odcina się także od wizjonerskich założeń z XX i XXI wieku. Pytania, dzięki którym chcemy poznać nowe miasto, powtarzają się: jaki punkt jest uznawany za jego centrum, kiedy powstało, które obiekty historyczne warto zobaczyć? Tokio wymyka się takim uproszczeniom, nie daje się z niczym porównać. Skalą przerasta inne metropolie. Odwoływanie się do tego, co znajome, tylko utrudnia odbiór. Francuski korespondent Robert Guillain, który przebywał w Japonii w czasie II wojny światowej napisał, że Tokio nigdy nie zachwycało urodą, było wielką, drewnianą wioską. Miasto wydaje się jednocześnie wybujałe w nowoczesności i wyrosłe wprost z chaotycznej osady sprzed wieków. Takich kontrastów jest więcej, chaos i porządek walczą o swoje, a pstrokate neony są tłem dla pracowników w garniturach. Dlatego analizowanie Tokio wymagało opracowania specyficznego sposobu ujęcia tematu. Stephen Mansfield zdecydował się na układ chronologiczno-problemowy. Na początku każdego rozdziału zostały wyszczególnione poruszone w nim zagadnienia, np. wzrost nastrojów nacjonalistycznych.

S. Mansfield, Tokio. Biografia, Wydawnictwo UJ.

Pożar to tylko jedno z niebezpieczeństw

Tokio w książce pojawia się jako wizja Ieyasu Tokugawy. Skazany na banicję, zobaczył możliwości w miejscu swojego wygnania. Na skutek przemian politycznych miasto Edo, jako siedziba szoguna, stało się jedną z największych metropolii ówczesnego świata. Autor wiele uwagi poświęcił inżynierii miasta, nie tylko urbanistyce czy planowaniu przestrzennemu. Zapewnienie coraz liczniejszym mieszkańcom dostępu do wody pitnej zazwyczaj nie wzbudza zainteresowania, a w tej książce zostało zauważone i opisane w przystępny sposób. Miasto wielokrotnie padało ofiarą katastrof naturalnych. Z  poprzednich epok zachował się gdzieniegdzie jedynie układ ulic, niemożliwy do odczytania dla laika. Pożar, który nawiedził Tokio po trzęsieniu ziemi w roku 1923, został niemalże zrekonstruowany. Oglądamy żywioł sprzed wieku szalejący na kartkach książki popularnonaukowej. Siły, jakie wtedy działały, przenoszenie się ognia, kolejne spustoszenia przemawiają do wyobraźni. Ten kataklizm był doświadczeniem pokoleniowym, dla takich twórców, jak Akira Kurosawa, Yasunari Kawabata, czy Ryūnosuke Akutagawa.  Autor wymienia ich w kontekście tego wydarzenia, dzięki czemu możemy uświadomić sobie wpływ tej tragedii na tych, którzy ją przeżyli. Sporo uwagi zostało poświęconej niebezpieczeństwom, w tym katastrofom naturalnym. Drążenie tuneli metra w fundamentach budynków z lat 60. XX wieku musi być obarczone ryzykiem. Precyzja zastosowana do tych prac budzi szacunek – w najwęższym miejscu korytarze są oddzielone zaledwie o 11 cm. Materiały budowlane z połowy ubiegłego wieku tracą swoją wytrzymałość i autor zwraca uwagę także na to. Zauważył też niebezpieczeństwo związane z  umiejscowieniem centrów badawczych, uniwersytetów i głównych instytucji bankowych oraz politycznych w jednej dzielnicy miasta położonego na terenie aktywnym sejsmicznie. W planach Tokio przewija się podział na strefy mieszkalne, przemysłowe, handlowe. Urbaniści nawoływali do decentralizacji, do rozłożenia funkcji na szerszym terenie, między miastami i między dzielnicami. Ścieranie się idei na temat działania miasta jest ukazane mimochodem, ale czytelne.

Żelki cesarza i Łowca androidów

Ciekawostki zajmują sporo miejsca, ale są dozowane z umiarem. Tokio. Biografia bynajmniej nie ogranicza się do zabawnych anegdotek. Są one raczej bonusem, dopełnieniem. Przekazanie lenna Ieyasu Tokugawie zostało przypieczętowane przez jednoczesne oddanie moczu w kierunku Odawary. Dwaj zwaśnieni przywódcy pieczętujący ugodę w ten sposób, to działa na wyobraźnię. Puszczanie latawców nadal jest wykroczeniem na terenie całego miasta, ale chyba prawo to nie jest zbyt restrykcyjnie egzekwowane. Cesarz Taisho jadł, a przynajmniej kupił, żelki! Tokio zainspirowało świat, który widzieliśmy w filmie Łowca androidów. To dość ponura reklama dla miasta, ale takie informacje na dłużej zapadają w pamięć i dobrze oddają klimat miejsca. Arata Izosaki, architekt znany w Polsce głównie z budynku Centrum Kultury Japońskiej Manggha w Krakowie, jest wymieniony między innymi jako autor projektu miasta w powietrzu, ale o samym projekcie czytelnik dowiaduje się niewiele. Dobra książka rozbudza dalsze zainteresowania i wskazuje ścieżki, którymi można za nimi podążać. Chętni dowiedzą się, gdzie szukać dalszych informacji, ale pozostali nie odczują przesytu. Autor utrzymał balans dokonując niezbędnej selekcji informacji.

Liczby ukazujące skalę

Książka prowokuje kilka pytań, na które nie udziela wystarczającychodpowiedzi. Towarzyszące im wyjaśnienia nie są dla mnie wystarczające. W kontekście licznych dzielnic rozrywek nie pada słowo „gejsza”, które jednak pojawia się później. Odniosłam wrażenie, że autor najpierw unika tego określenia, a później zmienia zdanie. Stephen Mansfield powstrzymuje się od ocen. Opisuje zjawiska, pokazuje, wybiera fakty. Zaznacza, że 11 000 kobiet porzuciło prostytucję, gdy tylko mogły to zrobić. Oznacza to, że wcześniej nie mogły, ale nie ma żadnej dodatkowej informacji na ten temat. Pada liczba 200 000 więźniów, ale nie wiadomo, na ilu mieszkańców miasta. Spłonęło 200 kościołów chrześcijańskich, z czego wynika, że wcześniej zostały wzniesione, ale nie wiemy, skąd się wzięły. Zatrudnianie kobiet w Europie upowszechniło się, gdy (znacznie upraszczając) mężczyźni przepadli na frontach I wojny światowej. Co przyczyniło się do wprowadzenia takich zmian w Japonii – nie wyjaśniono. Wspomniany za to został „…naturalny zmysł handlowy właściwy mieszkańcom…”. Zastanawiam się, czy miasto, zwłaszcza takie miasto, wielkie i współczesne, to tylko handel?

Szerokie komentarze do dawnego miasta

Chcąc odnieść się do okoliczności i zjawisk znanych czytelnikom, autor wzbogacił książkę o kilka odwołań, do różnych okoliczności. Wspomniana została np. data śmierci Williama Szekspira. Chwilami te nawiązania sięgają jakby zbyt szeroko. W panteonie Tokio brakuje Kali, hinduskiej bogini zniszczenia, co wydaje mi się informacją nadmiarową, zaciemniającą obraz. Komentarz, że  zabrakło malarza w typie Williama Hogartha można było opatrzyć dopiskiem, że nie było zainteresowania takimi pracami. Elity Tokio widocznie nie chciały oglądać moralizatorskich obrazów o życiu niższych warstw, niezależnie od ewentualnej maestrii dzieł. Zdanie, że „jak to zwykle bywa” wiara uzasadnia wojny, na co przykładem są chrześcijańskie krucjaty, wzbudziło we mnie lekki niesmak, jako uproszczenie. Używając takich przykładów warto sięgnąć głębiej, analizować, wysłuchać, opisać, albo usunąć, skoro objętość książki nie pozwala na takie ujęcie.

Autor zatrzymał badania w pewnym momencie, co dało książce spójność i przejrzystość. Jednocześnie opowieść można snuć dalej, dopisując dalsze informacje według przyjętej przez autora konwencji. Tokio zostało założone na bagnach, w czym przypomina późniejszy Petersburg. Średniowieczne miasto w Europie nie jest w książce niczym konkretnym. Autor odwołuje się do stereotypu, który w Polsce jest inny niż w Stanach Zjednoczonych. Dlatego Edo na takim tle wygląda różnie. W Krakowie na przykład system dostarczania wody, średniowieczny rurmus, działał aż do zniszczenia w czasie potopu szwedzkiego. Zorientowanie w porze dnia według świątynnych dzwonów było w naszej części świata powszechne, Edo nie było wyjątkowe. Oskarżenie Koreańczyków o wywołanie pożaru, samosądy i kaźń kozłów ofiarnych przypomina czasy Nerona, pożar Rzymu i traktowanie ówczesnych chrześcijan. Poddawanie Koreańczyków prostym testom sprawdzającym ich język ojczysty przywodzi na myśl działania Władysława Łokietka mające na celu wyłapania niemieckojęzycznych buntowników. Ta książka może budzić skojarzenia, co czyni ją tym ciekawszą i łatwiejszą w odbiorze.

Mieszkańcy Tokio osadzeni w japońskiej tradycji

Chwilami pojawiają się uproszczenia utrudniające zrozumienie mieszkańców Tokio i – szerzej – Japonii. Nie jestem pewna, czy przedwojenny pomagier w fabryce zdawał sobie sprawę, że „ceną za luksusy elit jest nędza mas”. Wersja gry planszowej wydanej po pożarze z 1923 r. i zawierającej odniesienia do tego kataklizmu została przez autora oceniona jako odpychająca. Japończycy nie znali w tamtych czasach zasady decorum, dlatego jestem skłonna zauważyć w tej grze raczej oswajanie traumy, niż zamach na dobry smak. Lata 30. XX wieku nawet w Europie były nazywane „ciemnym dziesięcioleciem”, dlatego dopatrywanie się w tym nastroju zapowiedzi późniejszych wydarzeń wydaje mi się lekkim nadużyciem. Po latach łatwo być prorokiem. Pełną entuzjastycznego zaangażowania działalność cywilów w czasie II wojny światowej autor nazwał „robieniem dobrej miny do złej gry”. Nie jestem pewna, czy to nie był bardziej wyraz posłuszeństwa, lojalności wobec władz czy kraju, do której zostali wychowani i do której czuli się zobowiązani.

Polityka w stolicy Japonii

W każdej stolicy polityka jest wszechobecna, a Tokio nie jest tutaj wyjątkiem. Konflikty nasilające się w całym świecie w przededniu II wojny światowej zostały lekko zaznaczone i jest to wystarczające na potrzeby tej książki. Cesarz miał podjąć decyzję o przystąpieniu do wojny po tym, jak Stany Zjednoczone wprowadziły embargo na ropę naftową z Japonii. To ograniczenie mogło doprowadzić do upadku imperium japońskiego w Azji kontynentalnej. Wojna, a raczej przebieg działań wojennych, jest zawsze łańcuchem skutków i przyczyn, dociekanie ich w książce o mieście nie jest jej zasadniczym celem. Curtis LeMay, jedna z osób odpowiedzialnych za atak atomowy, miał powiedzieć, że gdyby Stany Zjednoczone przegrały, on zostałby postawiony przed sądem jako zbrodniarz wojenny. W tym stwierdzeniu pobrzmiewa gorzki cynizm, ale też prawda. Kapitulacyjna mowa cesarza ukazywała Japończyków jako ofiary wojny, a nie sprawców. Autor napisał, że Japończycy nie przeproszą za swoje zbrodnie popełnione w Azji kontynentalnej i w czasie wojny, tak samo jak Amerykanie nie przeproszą za atak atomowy. Między słowami pobrzmiewa pytanie, czy jest różnica między badaniami nad bombą atomową a użyciem jej. Ta kwestia musi pozostać bez odpowiedzi. Amerykanie są nazwani okupantami z całą mocą tego określenia. W ocenie autora cenzura i ograniczanie roli wolnych mediów jest zawsze złe, nawet w wykonaniu Amerykanów (czyli, jednak, okupantów). Wymienione zostały uchybienia formalna w czasie tokijskiego procesu oskarżonych o zbrodnie wojenne. Rozróżnienie na zbrodnie przeciwko pokojowi, przeciwko ludzkości i wojenne autor uznaje za sztuczne, co z perspektywy bliskości Auschwitz musi razić. Przyznanie, że nigdy nie osądzono aliantów za zrzucenie bomb na Hiroszimę i Nagasaki, oceniam jako odważne i bardzo mocne, poruszające. Hideki Tōjō, premier odpowiedzialny za wiele wojennych decyzji, powiedział, że żaden z dowódców nie sprzeciwiłby się cesarzowi. Później  zmienił zeznania podkreślając, że cesarz zawsze opowiadał się za pokojem. Premier został skazany i stracony w wyniku procesu tokijskiego. Obecnie jest upamiętniony w słynnej świątyni Yasukuni, dedykowanej ofiarom wojen. Te fakty są przejmujące. Autor podaje je bez jakiejkolwiek oceny. Jedynie dobór informacji decyduje o tym, co czytelnik myśli i przeżywa.

Tokio jako pretekst do refleksji

Niektóre uwagi ogólne autora są trafne, inne zabawne, część brzmi trochę naiwnie. Sformułowanie „wizjoner na bagnach” przywodzi na myśl raczej angielskiego dżentelmena w cylindrze, dosiadającego konia o cienkich pęcinach. Japoński wojownik opisany w ten sposób ożywa w naszych oczach. Czytając o licznych „planach zaprzepaszczonych przez sceptyków i krytykantów” możemy tylko ze zrozumieniem pokiwać głową. „Naiwne przekonanie, że robotnicy utrzymają mentalność sług” faktycznie trąci łatwowiernością i oderwaniem od rzeczywistości. Uwagi uniwersalne, że elity nie są zdolne do zjednoczenia się w imię wspólnego dobra, albo że  demokracja to coś więcej niż populizm plus polityka mocarstwowa, zdają się wyjątkowo aktualne. Najlepszą formą zemsty za przegraną jest odniesienie sukcesu, a przekonanie, że historię można powstrzymać, oczywiście jest mylne. Tutaj nie sposób się z autorem nie zgodzić.

Miasta dotyczą nas wszystkich

Tokyo: A Cultural History pod takim tytułem książka ukazała się w roku 2009. Poprawione wydanie z roku 2016 nosi tytuł Tokyo: A Biography. Disaster, Destruction and Renewal. The Story of an Indomitable City. Te 8 lat od pierwszej publikacji nie wpłynęło znacząco na aktualność treści. Jedynie wszechobecne w Tokio druty chyba zostały niedawno usunięte. Dezaktualizacja jest wpisana w książkę o historii, ale czy to jest książka o historii? Tytuł o mieście ze słowem „biografia” nawiązuje do słynnej, być może już kultowej, książki Petera Ackroyda Londyn. Biografia, która ukazała się po polsku w roku 2011. Od tamtej pory znacznie wzrosło zainteresowanie traktowaniem problematyki miast holistycznie. W ten trend wpisuje się też rozwój aktywizmu miejskiego, który widzimy – dosłownie – na własnych podwórkach.

Autor napisał przekonującą książkę o mieście, bez szczegółowej analizy przemian historycznych i obyczajowych. Dzięki umiejętnemu rozłożeniu akcentów skierował uwagę czytelnika w inne, nieoczywiste rejony. Książka wzbudza wiele pytań. Kto odpowiada za miasto: wizjoner, urbanista, inżynier czy mieszkaniec? Informacje dotyczące funkcjonowania miasta (np. utrzymania czystości czy bezpieczeństwa) przeplatają się z historią Japonii i współczesną polityką. Dzięki temu nawet specjalista w swojej dziedzinie może znaleźć tu wiadomości rozszerzające jego zainteresowania, albo poznać inne spojrzenie na znane mu fakty. Adresowanie książek do szerokiego grona odbiorców niesie za sobą ryzyko, że ostateczny efekt nikogo nie zadowoli. Tutaj temat został ujęty przejrzyście i czytelnie, dlatego z tak przekazanej wiedzy mogą skorzystać czytelnicy, których pozornie niewiele łączy. Ta książka ucieszy nie tylko podróżnika przed wyjazdem, czy turystę po powrocie. Miasta dotyczą nas wszystkich. Nasze życie, codzienność, ale także osobowość czy gust kształtują się pod wpływem przeszłości miejsca, w którym żyjemy. Kwestie wspólne wszystkim ludziom, takie jak wizje przyszłości, przemieszczanie się, warunki naturalne, problemy społeczne ogniskują się w miastach jak w soczewce, dlatego książka o Tokio porusza także tematy bardziej uniwersalne. Zaangażowani społecznicy zauważą w tej książce inne akcenty niż wielbiciele filmów Akiry Kurosawy, ale po przeczytaniu będą równie zadowoleni. Walorem tej książki jest otwartość na indywidualne zainteresowania czytelnika, ukazywanie mu różnych ścieżek, w prostej, spójnej formie. Książka może stać się  inspiracją do dalszego odkrywania fenomenu współczesnego Tokio.

Dzięki przejrzystemu układowi, z książki korzysta się wygodnie. Mimo, że rozmiar nieco ponad 200 stron to niewiele jak na opracowanie o mieście, Stephen Mansfield przedstawia Tokio spójnie i konkretnie. Selekcja materiału musiała być wyzwaniem, na co wskazuje również obfita bibliografia i filmografia. Niektóre tytuły książek są mi znane, ale o wielu wymienionych filmach nie słyszałam nigdy. Tym samym autor zachęcił mnie, by ten stan rzeczy zmienić. Publikację uzupełniają czarno-białe fotografie zamieszczone na wkładkach z kredowego papieru. Ich dobór wydał mi się dość przypadkowy. Wielu ilustracji szukałam równolegle z czytaniem książki, gdyż są one istotne dla zrozumienia jej treści. Fotografię cesarza Hirohito z generałem MacArthurem, wykonaną 17 września 1945, czy hotelu Imperial warto byłoby zobaczyć jednocześnie z czytanym tekstem. Brakowało mi map, by zorientować się w dystansach i odległości dzielącej konkretne dzielnice. Tłumaczenie jest przeźroczyste, więc nie wpływa znacząco na odbiór książki. Uśmiechnęłam się czytając o girlandach drutów telegraficznych, takie połączenie jest nieklasyczne i przez to interesujące. Skrzętność to słowo, którego nigdy nie słyszałam, dlatego użyłabym (pewnie nieprecyzyjnie) określenia gospodarność. Pochopność uderza swoją trafnością. Chwilami zdania są bardzo długie, zgodne z zachowaniem angielskiego szyku wyrazów.

Podobno Japończycy odwiedzający Paryż, gdy oczekując romantycznych, pocztówkowych widoków spotykają głównie innych turystów, przeżywają głębokie rozczarowanie. Efekt ten jest tak powszechny, że został nazwany syndromem paryskim. Czytelników książki  Stephena Mansfielda Tokio. Biografia największa na świecie metropolia nie rozczaruje, ale zaciekawi. Ta książka oddaje klimat „miasta świateł” w zwięzłej, uporządkowanej formie. Do analizy dawnego Edo trzeba wymyślić własną miarę i autorowi udało się to z sukcesem.

Zofia Ozaist-Zgodzińska


Tytuł: Tokio. Biografia
Tytuł oryg.: Tokyo: A Biography. Disaster, Destruction and Renewal. The Story of an Indomitable City
Autor: Stephen Mansfield
Tłumacz: Maria Moskal
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: kwiecień 2018 r.
ISBN: 978-83-233-4345-5