Więzi. Recenzja książki „Niedźwiedzi bóg” Hiromi Kawakami

W zgiełku i pośpiechu współczesności, w świecie zerwanych więzi, złamanych obietnic, odrzucenia, nieufności i samotności, wystarczy, że pojawi się ktoś, kto subtelnym gestem, ze szczerym uśmiechem zaprosi cię na spacer i odnowi chociaż na tę krótką chwilę twoje poczucie połączenia z całym światem.

11 marca 2011 roku, w wyniku najsilniejszego od ponad 140 lat trzęsienia ziemi w rejonie Wysp Japońskich oraz wywołanych przez niego fal tsunami, które doprowadziły do awarii w elektrowni atomowej powodując skażenie radioaktywne, mieszkańcy Japonii doświadczyli ogromnych strat nie tylko materialnych, ale przede wszystkim związanych z poczuciem bezpieczeństwa. Świat, który rozsypuje się w dłoniach, ewokuje strach i myśl o bezsensowności budowania więzi. Skoro wszystko może się za chwilę skończyć, to własny ból lepiej zamknąć wewnątrz siebie i nie dopuszczać innych, gdyż utrata bliskich przyjaciół jest bardziej dotkliwa niż samotność. Jeśli ktoś ma rodzinę, to może doświadczyć ciepła i wzajemnego wsparcia, ale co z osobami, które nie miały z nikim głębszych więzi? Na ile w popromiennej rzeczywistości będą w stanie zbudować bliskie relacje, bez obaw, że kolejna katastrofa albo skutki minionej nie wpłyną na zdrowie i życie nowo założonej rodziny? Hiromi Kawakami postanowiła wrócić do swojego debiutanckiego opowiadania  z 1994 roku, by na nowo, w rozpadającym się świecie, opowiedzieć historię o nieufności, więziach i cieple drugiego człowieka.

H. Kawakami, Niedźwiedzi bóg, Tajfuny.

Niedźwiedzi bóg 2011 można rozważać jako bajkę, której morał nie został wyłożony wprost, przypowiastkę, literacki szkic o przepływającym świecie. Opowieść jest prosta, napisana krystalicznym, bo pozbawionym ozdobników językiem. Autorka unika rozbudowanych dookreśleń, przymiotników, a oszczędność środków wyrazu potęguje wydźwięk historii. Bohaterowie nie mają imion, co więcej nawet nie dowiemy się, czy narrator jest kobietą czy mężczyzną – ukryty pozostanie za zaimkiem „ja”, anonimowy i niedookreślony. Jedermann, każdy z nas. Paradoksalnie, bez względu na to, czy opowieść rozgrywa się w latach 90. XX wieku czy w drugiej dekadzie XXI stulecia, zdumienie mieszkańców budynku wzbudza nie tyle fizyczna postać nowego sąsiada-niedźwiedzia, skądinąd zwierzęcia mówiącego ludzkim głosem, ale jego zachowanie nacechowane życzliwością, grzecznością i miłymi gestami, przez co jest postrzegany jako staroświecki i dziwaczny.  Pewnego letniego dnia niedźwiedź zaprasza narratora na spacer nad rzekę. Całodniowa wycieczka, podczas której można rzec, że nie dzieje się nic spektakularnego, zakończona niby-modlitwą zwierzęcego sąsiada oddającego narratora w opiekę tytułowego niedźwiedziego boga, oraz przytulenie się na pożegnanie pozostawiają ciepłe uczucie w „ja”-opowiadaczu. I to uczucie jest jak blask słońca, który rozświetla na chwilę mrok, uzmysławia, jak wielką radością jest to, że w ogóle żyjemy, że mogliśmy kiedyś wyjść na normalny spacer, bez poczucia strachu i przerażenia. Dlatego też chociaż narrator po powrocie do domu mierzy swoją dawkę promieniowania, to jednak jego głowy nie zaprząta skażenie, ale rozmyśla, jaki może być niedźwiedzi bóg. Ostatnie słowa relacji narratora są znamienne – „To był całkiem niezły dzień.” Nie obawiał się promieniowania, na które został wystawiony podczas spaceru bez odzieży ochronnej, zjedzenia złowionej przez niedźwiedzia ryby czy uścisku na pożegnanie. Ten dzień był dla niego przypomnieniem czasów sprzed wybuchu elektrowni, gdy nie zastanawiano się nad skażeniem, nie uciekano, nie zamykano się w domach. Hiromi Kawakami tworzy subtelną, poetycką prozę. Język bez ornamentów, prosty i klarowny opisuje efemeryczną przestrzeń, kruchą rzeczywistość, która przetrwać może jedynie we wspomnieniach. Tym, co pozwoli reminiscencjom pozostać zawsze żywym, są ciepło drugiego człowieka i poczucie więzi, połączenia z każdym elementem świata.

Polskie wydanie zawiera dwie wersje utworu – oryginalną z 1994 roku oraz wznowienie czy swego rodzaju palimpsest z 2011 roku, testem napisanym na innym tekście. Publikacja została uzupełniona wstępem Karoliny Bednarz, nie tylko przybliżającej „świat słabnących więzi”, Japonię „przed” i „po” Fukushimie, ale także analizującej różnice między obiema wersjami.  Zmian jest niewiele, w gruncie rzeczy ograniczają się do subtelnego wprowadzenia aluzji do „tamtego wydarzenia”, choć autorka unika mówienia wprost, o które zdarzenie chodzi, oraz informacji o napromieniowaniu, wyludnieniu, obecnie pustych, martwych przestrzeniach, niegdyś pełnych życia. Kontrast między „przed” i „po” widoczny jest w krótkich, lakonicznych konstatacjach narratora. To własne drobne zmiany, niuanse, detale ulegające modyfikacji czy swego rodzaju paralaksom, przesunięciom, sprawiają, że świat potrafi się zmienić, „wywrócić do góry nogami”. Gdyby nie jedna rzecz, jedno wydarzenie, obraz byłby w zasadzie taki sam.

W posłowiu do Niedźwiedziego boga 2011, a raczej w krótkim szkicu-eseju Kawakami pisze o uranie i jego izotopach. Nawiązując do idei niedźwiedziego boga z opowiadania oraz do myśli, że wielu bogów zamieszkuje Japonię, kreśli historię o bogu uranu. Tkwił on głęboko w Ziemi, ukryty przed ludźmi, obserwował świat i spokojnie promieniował, nie infekując ludzi. Człowiek wydobył go i postanowił zbadać jego części, wyodrębnić izotopy, by wykorzystać w różnych celach, nie tylko do budowy elektrowni atomowej, ale i do skonstruowania bomby. Autorka zastanawia się, co bóg uranu może sobie myśleć o naszym zastosowaniu jego właściwości. Odpowiedź przynoszą jej legendy i mity – bo „co zwykle dzieje się, gdy ludzie schodzą z dobrej drogi i wykorzystują bogów nieba i ziemi?” Jaki byłby świat, gdyby nie odkryto i nie wydobyto uranu?

Luiza Stachura


Tytuł: Niedźwiedzi bóg
Tytuł oryg.:  Kami-sama 2011 (神様2011)
Autor: Hiromi Kawakami
Tłumacz: Beata Kubiak Ho-Chi
Wydawca: Tajfuny
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-955300-0-5