(Re)wizja historii. Recenzja „Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów” Kaempfera

Engelbert Kaempfer (1651–1716) był nietuzinkową postacią. Ten wywodzący się z niemieckiej rodziny protestanckiej lekarz i botanik, wykształcony na uczelniach w Gdańsku, Krakowie, Królewcu i Uppsali, spędził dwanaście lat na podróży po krajach Azji, najpierw jako sekretarz szwedzkiego poselstwa do Persji, a następnie jako lekarz zatrudniony przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską. Dzięki pracy w Kompanii miał sposobność poznać takie kraje jak Indie, Cejlon, Syjam, Holenderskie Indie Wschodnie (dzisiejsza Indonezja) i Japonia. Był to człowiek o niebywale szerokich horyzontach i duszy humanisty, interesujący się filozofią, historią, kulturą i językami krajów, które odwiedzał. Sławę zdobył dzięki badaniom przyrodniczym oraz rozprawie Heutiges Japan (Dzisiejsza Japonia), wydanej po raz pierwszy w języku angielskim pod tytułem The History of Japan (Londyn, 1727), która służyła przez bez mała dwieście lat za podstawowe źródło wiedzy na temat siedemnastowiecznej Japonii. Na Kaempfera powoływały się największe umysły epoki Oświecenia, m.in. Leibnitz, Kant, Goethe, Linneusz i wielu innych. Docenili go nawet ówcześni Japończycy, którzy przetłumaczyli fragmenty jego pism.

E. Kaempfer, Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów, PISnSŚ/ Tako.

Polski czytelnik otrzymuje współczesne opracowanie dzieła Kaempfera, dokonane przez badaczkę historii Japonii, profesor Beatrice M. Bodart-Bailey i przetłumaczone na język polski przez historyka sztuki Macieja Tybusa. Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów to świetna książka, dająca obraz siedemnastowiecznej Japonii jak i wgląd w umysł ówczesnych Europejczyków i ich spojrzenie na obce kultury. Jednak zanim przystąpię do jej recenzji, przytoczę esej Kaempfera, którego akurat czytelnik nie znajdzie w książce, a który wywarł wyjątkowo duży wpływ na myślenie o Japonii i nie będzie przesadą stwierdzić, że jego duch jest obecny w japonistyce po dziś dzień. Chodzi mianowicie o tekst znany pod japońskim tytułem jako Sakoku ron (Rozprawa na temat izolacji Japonii). Tekst ten został w 1801 roku przełożony na język japoński przez Shizukiego Tadao (1760–1806), tłumacza języka holenderskiego z Nagasaki. Shizuki oczywiście nie pracował na oryginalnym tekście, lecz jego holenderskim przekładem z języka angielskiego, którego tytuł brzmiał: „An Enquiry, whether it be conducive to the good of the Japanese Empire, to keep it shut up as it now is, and not to suffer its inhabitants to have Commerce with foreign nations, either at home or abroad” (Zapytanie odnośnie do tego, czy byłoby sprzyjające dla dobra Japońskiego Imperium, aby kraj pozostał zamknięty tak jak teraz i aby jego mieszkańcy nie handlowali z obcymi narodami, zarówno w kraju jak i za granicą) [1]. Shizuki dopisał dla wygody krótki nadtytuł, tworząc nowe słowo sakoku (kraj w izolacji), które uzyskał poprzez zamianę kolejności znaków w wyrażeniu kuni o tozasu (zamykać kraj). Pół wieku później sakoku nie tylko zadomowiło się w japońszczyźnie, ale przeniknęło do słownika historiograficznego jako termin najlepiej oddający charakter epoki Edo (1600–1868). Czytelnik zapewne nie jeden raz natknął się na wyrażenia sakoku jidai (okres izolacji) czy sakoku rei (edykty zamykające kraj). Są to klasyczne przykłady ahistorycyzmu. Nie tylko dlatego, że kiedy w latach 30. XVII wieku Japonia wprowadzała zakaz podróży zamorskich dla swoich poddanych, słowo sakoku jeszcze nie istniało, ale – jak wykazał historyk Ronald Toby – Japonia nigdy nie obrała kursu izolacjonistycznego. To prawda, że Japończycy wyrzucili Europejczyków, zezwalając na handel tylko Holendrom i to na bardzo restrykcyjnych warunkach, ale to nie oznacza, że odwrócili się plecami do całego świata! Wręcz przeciwnie, kiedy Portugalczycy opuścili Nagasaki, siogunat aktywnie poszukiwał nowych kanałów handlowych, zabiegając np. o kontakty z Syjamem[2]. „Izolacjonizm” jest niczym innym jak eurocentrycznym spojrzeniem na Japonię, w najlepszym razie opisującym stosunek Japonii do otwarcia się na kontakty z Zachodem w XIX wieku.

Co ciekawe, Kaempfer miał powody, aby uważać, iż w interesie Japonii było zamknąć wrota przed obcokrajowcami (o tym za chwilę), jednak zapewne nie zgodziłby się z tezą, jakoby Japonia dążyła ku izolacji. Japonia – pisał w Heutiges Japan – chciała zdecydowanie wyrugować chrześcijaństwo, jednak bynajmniej nie dążyła do zerwania kontaktów z Portugalczykami, ponieważ „importowane każdego roku towary były niezbędne dla dobrobytu Japończyków. Dlatego też nawet w ostatniej fazie prześladowań chrześcijan, kiedy Portugalczykom i Hiszpanom zakazano już nauczania, [Japończycy] nadal chcieli utrzymać przy sobie świeckich kupców i zbudować im wcześniej wspomnianą, odciętą od świata Dejimę, aby mogli dalej handlować (i oddzielić handel od religii)”[3]. Smaczku historii dodaje fakt, że Kaempfer nie użył wyrażenia „aby kraj pozostał zamknięty tak jak teraz”. Oryginalny tytuł w języku niemieckim brzmiał: „Beweis, dass im Japanischen Reiche aus sehr guten Gründen den Eingebornen der Ausgang, fremden Nationen der Eingang, und alle Gemeinschaft dieses Landes mit der übrigen Welt untersagt sey” (Dowód, że Cesarstwo Japonii nie bez powodu zabrania swym poddanym opuszczać kraj, obcym narodom przybywać i jakiekolwiek związki z pozostałym światem utrzymywać)[4]. Kilka niewinnych słów, dodanych zapewne ze względów stylistycznych, ale jakże ukierunkowały dyskurs o historii Japonii!

Sprawcą przekłamania słów Kaempfera był tłumacz na język angielski, Johann Gaspar Scheuchzer (1684–1738). I tu dochodzimy do sedna sprawy. Redaktorzy, tłumacze i wydawcy Kaempfera świadomie ingerowali w jego teksty (a przypomnijmy, że Kaempfer nie doczekał nawet wydania Heutiges Japan, więc nie mógł temu zapobiec). Na czym polegały owe ingerencje – to wyjaśnia profesor Bodart-Bailey. Otóż w ich mniemaniu Kaempfer przedstawił Japończyków w zbyt pozytywnym świetle. Nie przystało tak pisać o narodzie pogan. Dlatego starali się złagodzić pochwałę Japonii i wzmocnić wszelkie przejawy jej krytyki, dopisując własne wyrażenia czy wręcz całe zdania. Tak oto narracja Kaempfera, utrzymana w możliwie w obiektywnym tonie, zyskała nowy wydźwięk, oddający wyobrażenia Europejczyków ludów Orientu. Dość wspomnieć, że manuskrypty Kaempfera po jego śmierci trafiły do Wielkiej Brytanii i dlatego Heutiges Japan ukazała się najpierw w języku angielskim. Nawet redaktor niemieckiego wydania, historyk Christian Wilhelm Dohm (1751–1820) posiłkował się przekładem Scheuchzera i za jego przykładem „podrasował” tekst[5].

Bodart-Bailey podjęła się zadania ponownego przełożenia Heutiges Japan na język angielski i oczyszczenia go z obcych naleciałości. Jak przyznaje, praca ta zajęła jej bez mała dekadę. Nie jest to zwykły, „suchy” przekład, bowiem Bodart-Bailey opatrzyła tekst licznymi komentarzami, w których tłumaczy obce terminy, doprecyzowuje myśli Kaempfera, nakreśla tło historyczne wydarzeń, przytacza dokumenty i wreszcie dokonuje analizy porównawczej manuskryptu Kaempfera z jego publikacjami, wskazując na miejsca ingerencji redaktorów. Tekst został przetłumaczony na współczesny język, dzięki czemu zyskał na przystępności. Poprzedza go wstęp naukowy, w którym Bodart-Bailey przedstawia sylwetkę Kaempfera, jego doświadczenia życiowe mające fundamentalny wpływ na jego światopogląd, omawia historię publikacji jego dzieł, wprowadza czytelnika w historię Japonii XVII wieku i wreszcie ukazuje źródła podziwu Kaempfera dla Japonii. Kaempfer – wyjaśnia autorka – odnalazł w Japonii ideały, do których wykrwawiona wojnami religijnymi Europa dopiero dążyła. Na przykład jego fascynacja siogunem Tokugawą Tsunayoshim (1646–1709) brała się z tęsknoty za oświeconymi rządami absolutystycznymi (nie mylić z despotycznymi), nieosiągalnymi w jego ojczystych Niemczech, które rozczłonkowane na kilkaset państw i państewek rządzone były przez kapryśnych władców feudalnych. Kaempfer tęsknił za silnym państwem o przewidywalnym porządku prawnym. Zazdrościł Japonii stabilizacji i stąd jego opinia we wspomnianym eseju o „zamknięciu kraju”, że choć tworzenie granic i barier jest sprzeczne z wolą Boga, to jednak usprawiedliwione, jeśli gwarantują wieczny pokój[6].

E. Kaempfer, The History of Japan, (Londyn 1727).

Dzieło Kaempfera to kompleksowy opis Japonii, podzielony tematycznie na pięć ksiąg: geografia i przyroda, historyczni władcy, życie religijne, opis Nagasaki i faktorii holenderskiej, relacje z podróży do Edo. Każda z ksiąg składa się z od kilku do kilkunastu rozdziałów. Wybór tematów jest tak obszerny, że nie sposób je tu wszystkie przedstawić, ale ukazują, jak szerokie zainteresowania miał Kaempfer. W pierwszej księdze pisze z właściwą sobie pasją przyrodnika na temat minerałów, roślin i zwierząt, a jeden rozdział poświęca nawet opisowi ryb i skorupiaków. W księdze drugiej wprowadza czytelnika m.in. w zawiłości stosowanego w Japonii kalendarza chińskiego i japońskiej periodyzacji. W księdze trzeciej czytelnik odnajdzie niezwykle plastyczne opisy świątyń i rytuałów religijnych. W czwartej natomiast Kaempfer szczegółowo opisuje procedury biurokratyczne i restrykcje, jakim byli poddani Holendrzy mieszkający na Dejimie. Czytelnik dowiaduje się, jak urzędnicy w Nagasaki walczyli z przemytem i jakie sankcje groziły śmiałkom, którzy łamali prawo. Tutaj Kaempfer poświęca sporo uwagi japońskiej polityce antychrześcijańskiej. Księga piąta, najdłuższa, napisana jest częściowo w formie dziennika. Kaempfer dwukrotnie podróżował do Edo na dwór sioguna w ramach obowiązkowych wizyt składanych przez przedstawicieli holenderskich misji handlowych. Skrupulatnie odnotował wszystkie wydarzenia i opisał miasta, które odwiedził. Czytelnika może szczególnie zainteresować relacja z audiencji u sioguna, podczas której goście z Holandii traktowani byli niczym przybysze z obcej planety. Na prośbę sioguna musieli tańczyć, śpiewać, prawić sobie komplementy, udawać pijanych oraz – cytując Kaempfera –  robić „małpie sztuczki”[7]. Nie mniej interesujące są wrażenia Kaempfera z samej podróży: przemarsz trasą Tōkaidō, wygląd toalet i łazienek, wrażenia z gorących źródeł itp.. Niektóre rozdziały zostały celowo pominięte lub skrócone przez Bodart-Bailey, np. rozdział pierwszy księgi pierwszej poświęcony jest podróży do Syjamu, który Kaempfer odwiedził w drodze do Japonii. Tłumaczka zastąpiła go krótkim streszczeniem, uznając, że nie jest on związany tematycznie z Japonią. Podobnie postąpiła z rozdziałem piątym poświęconym rozprawie na temat pochodzenia Japończyków, który uznała za zbyt naukowy, aby zainteresował szerszego odbiorcę. Zdecydowała się także pominąć niektóre fragmenty tekstu, które nie zawierały bezpośrednich obserwacji i doświadczeń Kaempfera. Jak przyznała, praca rozrosła się do takich rozmiarów, że mając na uwadze koszty wydania musiała podjąć trudne decyzje, rezygnując m. in. z publikacji wielu oryginalnych grafik Kaempfera.

Z książki emanuje wiedza i nadzwyczajny zmysł obserwacji Kaempfera. Trzeba nadmienić, że przed wyjazdem do Japonii Kaempfer przestudiował wszelkie dostępne materiały na jej temat, tym bardziej ogrom jego pracy robi wrażenie. Kaempfer zdawał się nie marnować ani minuty, w chwilach wolnych od pracy rysując szkice. Los dodatkowo mu sprzyjał, gdyż władze Nagasaki przydzieliły mu do pomocy młodego, niezwykle zdolnego asystenta, który okazał się nieocenionym informatorem. Młodzieniec ten przekazywał mu informacje nielegalnie, dlatego Kaempfer nie ujawnił jego prawdziwego imienia. Dopiero badacze historii odkryli, iż był nim nie kto inny a Imamura Gen’emon Eisei (1671–1736), wysoko ceniony tłumacz języka holenderskiego.

Dysponując dzisiejszą wiedzą możemy łatwo stwierdzić, że wiele informacji u Kaempfera jest błędnych lub niedokładnych. Cóż, nie należy zapominać, w jakich warunkach pracował autor. Koniec końców miał problemy z komunikacją (swojego asystenta dopiero uczył holenderskiego), a jego japońscy informatorzy niekoniecznie byli wiarygodni. To jednak nie umniejsza wartość jego książki, a wręcz przeciwnie, gdyż pokazuje świat widziany oczyma Japończyków. Na przykład pisząc o japońskich posiadłości zamorskich Kaempfer wymienia Koreę. Omówiwszy pokrótce historię najazdu Toyotomiego Hideyoshiego na Półwysep Koreański kontynuował: „Po jego [Hideyoshiego] śmierci, władca [Tokugawa] Ieyasu kazał Koreańczykom przybywać na dwór co trzy lata z delegacją na dowód poddaństwa. Gdy to się stało, Koreańczycy powoli ponownie zaczęli trafiać pod panowanie Tatarów [Mandżurów] i zepchnęli Japończyków na najdalszy koniec ich ostatniej prowincji, która rzeczywiście jest nadal podporządkowana obecnemu japońskiemu władcy”[8]. Tymczasem rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Koreańczycy ani nie przysyłali poselstw na znak poddaństwa, ani Korea nie była podporządkowana Japonii! Narracja ta ukazuje raczej marzenia i frustracje Japończyków wynikające z fiaska nawiązania stosunków z Koreą na podyktowanych przez siebie warunkach. Przypomnijmy tylko, że po inwazji Hideyoshiego siogunat Tokugawów z trudnością odbudował relacje z Koreą, a na przeszkodzie stał problem wzajemnego tytułowania się władców – żaden nie chciał uznać wyższości drugiego. W szczególności strona japońska nie chciała się zgodzić na przyjęcie przez sioguna tytułu króla, ponieważ konotował on status podrzędny względem cesarza chińskiego. Ostatecznie Koreańczycy wymusili zasadę równorzędnego traktowania, zaś Japończycy przeforsowali dla sioguna tytuł Nihonkoku taikun (suwerenny władca Japonii)[9]. Podobnie należy zinterpretować informacje na temat Wysp Riukiu, o mieszkańcach których Kaempfer pisał, że pochodzą z Chin[10]. Tę ze wszech miar błędną opinię podzielało wielu Japończyków. Królestwo Riukiu obok Korei było jedynym państwem utrzymującym stosunki dyplomatyczne z Japonią. Było zarazem państwem, nad którym Japonia faktycznie sprawowała ograniczoną kontrolę za pośrednictwem księstwa Satsuma. Japończycy, a w szczególności władcy Satsumy, mieli szczególny interes, aby podkreślać odrębność kulturową Riukiu (a przez to wyższość Japonii), dlatego riukiuańscy posłowie, ilekroć przyjeżdżali do Edo, otrzymywali rozkaz, aby prezentowali się możliwie egzotycznie[11]. Egzotycznie – znaczy po chińsku. W ten oto sposób w Japonii zakorzenił się obraz chińskiego Riukiu, który przeniknął na karty Kaempfera.

Kaempfer jednak nie podchodził bezkrytycznie do zasłyszanych informacji. Przytacza negatywną opinię o Ajnach, że „są uważani za niechlujnych i brudnych”, ale zaraz dodaje, że ponieważ Japończycy opisują tak samo Holendrów, to nie należy brać ich słów za dobrą monetę[12]. Zawsze starał się być bezstronnym, krytycznym obserwatorem. Nie ukrywał podziwu dla Japończyków, ale i nie wahał się ich krytykować, jak np. wtedy, gdy narzekał na „hołotę z Nagasaki”, która traktowała oszukiwanie kupców holenderskich za patriotyczny obowiązek[13]. Z drugiej strony przykrych słów nie szczędził także Portugalczykom, nazywając ich „złodziejami ludzkich dusz”[14] (to akurat można by zinterpretować jako uszczypliwość protestanta pod adresem katolików), oraz Holendrom, którzy dla zysków „wyrzekli się wszystkich świąt i niedziel, nabożeństw z pieśnią i modlitwą, przestali używać imienia Chrystusa i symbolu krzyża (…), prócz tego zaczęli aprobować ich [Japończyków] okrutną zuchwałość, co stanowi prawdziwą obelgę dla wzniosłej duszy”[15]. Oczywiście Kaempfer w swych ocenach nie wyzwolił się z eurocentrycznego punktu widzenia – Europa zawsze pozostawała dla niego głównym punktem odniesienia – ale nie można było przecież oczekiwać zbyt wiele od ówczesnych Europejczyków. Kaempfer pozostaje wiarygodny, jego praca mimo niewątpliwych błędów merytorycznych nic nie straciła na wartości. Jak zauważa Bodart-Bailey, będąc osobą z zewnątrz opisywał on doświadczenia, które z punktu widzenia Japończyków wydawały się mało interesujące. Jego opisy zawierają nierzadko więcej szczegółów niż źródła japońskie, dlatego do Kaempfera odwołują się dzisiaj nawet japońscy badacze historii.

Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów jest bez wątpienia cenną pozycją, jaka pojawiła się na polskim rynku wydawniczym. Polskie wydanie zostało wzbogacone o dwa ciekawe teksty: wstęp Macieja Tybusa, który przypomniał związki Kaempfera z Polską, oraz krótki rozdział autorstwa japonistki dr Ewy Kamińskiej, wprowadzający czytelnika w historię dzieła Kaempfera. Słowa uznania zasługuje redakcja, która zadbała od strony językowej o wysoką jakość wydania, co w obecnych czasach nie jest niestety sprawą oczywistą.

dr hab. Stanisław Meyer

Zakład Japonistyki i Sinologii UJ, e-mail: stan.meyer@uj.edu.pl


Tytuł: Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów
Tytuł przekładu: Kaempfer’s Japan: Tokugawa Culture Observed
Autor: Engelbert Kaempfer
Tłumacz: Maciej Tybus (tłum. z j. ang.)
Wydawca: Polski Instytut Studiów nad Sztuką Świata & Wydawnictwo Tako
Data wydania: 2018 r.
ISBN: 978-83-654-8018-7


[1] Ronald Toby, State and Diplomacy in Early Modern Japan: Asia in the Development of the Tokugawa Bakufu. Princeton: Princeton University Press, Princeton 1984, s. 13, polskie tłumaczenie za Maciejem Tybusem, Beatrice M. Bodart-Bailey, „Wstęp”, [w:] Engelbert Kaempfer, Japonia: spojrzenie na kulturę Tokugawów, s. 50.
[2] Ronald Toby, op. cit., s. 3-22.
[3] Engelbert Kaempfer, op. cit, s. 237.
[4] Ronald Toby, op. cit., s. 13, polskie tłumaczenie własne.
[5] Beatrice M. Bodart-Bailey, op. cit., s. 36.
[6] Beatrice M. Bodart-Bailey, op. cit., s. 50.
[7] Engelbert Kaempfer, op. cit., s. 452.
[8] Ibidem, s. 74.
[9] Więcej na ten temat patrz: Jurgis Elisonas, „The Inseparable Trinity: Japan’s Relations with China and Korea”, [w:] John Whitney Hall (red.), The Cambridge History of Japan, Volume 4, Early Modern Japan, Cambridge Univ. Press, Cambridge 1991, s. 290-300.
[10] Engelbert Kaempfer, op. cit., s. 72.
[11] Na temat stosunków Riukiu z Japonią w epoce nowożytnej patrz: Stanisław Meyer, Historia Okinawy, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018, s. 75-85.
[12] Engelbert Kaempfer, op. cit., s. 76.
[13] Ibidem, s. 257.
[14] Ibidem, s. 188.
[15] Ibidem, s. 244.