W mroku czają się demony – recenzja „Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej”

Od zarania dziejów ciemność napawała ludzi strachem. Dziwne kształty majaczące się w promieniach zachodzącego słońca, ogniki wirujące pośród mroku, czy nieznane odgłosy dobiegające z głuszy potrafiły skutecznie pobudzić wyobraźnię i uwolnić skrywane głęboko pokłady niepokoju. Jednym ze sposobów zapanowania nad tymi emocjami jest racjonalizacja – nadanie temu co nieznane nazwy i kształtu, zamknięcie go w mniej lub bardziej definiowalne ramy. W ten oto sposób zrodziły się potwory.

Podczas gdy rodzime, a nawet europejskie, monstra, strzygi i chochliki są w odwrocie ich japońscy pobratymcy nie tylko mają się świetnie, ale rozpoczęli również światową inwazję. Yōkai, bo o nich tu mowa, na dobre zadomowiły się w japońskiej kulturze popularnej i wraz z komiksami, filmami oraz grami komputerowymi docierają do najodleglejszych zakątków świata. Gdy w 1998 roku do kin trafił film Ringu (The Ring: Krąg) nowe pokolenia poznały, czym jest groza w japońskim wydaniu. Połączenie mistycyzmu i rodzimego folkloru to również domena Sen to Chihiro no kamikakushi (Spirited Away. W krainie bogów), zdobywcy Oskara z 2002 roku, który pełen jest niezwykłych istot. Jednak yōkai to coś więcej niż wytwory kultury masowej. Są one głęboko zakorzenione w japońskiej kulturze oraz świadomości, a niektóre z nich mogą poszczycić się wielowiekowym rodowodem. W swojej publikacji Michael Dylan Foster stara się przybliżyć zachodniemu odbiorcy jakże złożoną specyfikę japońskiej demonologii.

M.D. Foster, Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej, Wydawnictwo UJ.

Książka Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej dzieli się na dwie niezależne części: pierwsza poświęcona jest historii kulturowej ludowych wierzeń i badań nad yōkai, natomiast druga to bestiariusz, w którym autor zawarł opisy około pięćdziesięciu potworów. Czytelnik może zatem swobodnie przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi sekcjami w poszukiwaniu interesujących go informacji. Pod względem jakościowym największą wartość merytoryczną przedstawia właśnie pierwsza część książki. Autor porusza w niej wiele zasadniczych kwestii, m.in. stara się nakreślić czym są yōkai, jakie jest ich miejsce w japońskiej historii i kulturze, ale przede wszystkim próbuje odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób je badać. Wierzenia i obyczajowość ulegają nieustannym przemianom, ewoluują wraz z rozwojem społeczeństwa. Niektóre przejawy świata nadprzyrodzonego odchodzą w zapomnienie, inne zmieniają swoją formę, a jeszcze inne powstają z niebytu powołane do życia potrzebą zdefiniowania nowego zjawiska. Foster zastanawia się: „Jak więc studiować coś, co pojawia się znikąd, istnieje w wielu wersjach i znajduje się w szerokim obiegu, swobodnie przemieszczając się w czasie i przestrzeni? Co masz począć, jeśli nie istnieje żadna oryginalna wersja? (…) Czy ktokolwiek będzie mógł wytknąć ci błąd, kiedy mówisz o zjawisku tak zmiennym i nieuchwytnym? Jak w ogóle można cokolwiek tutaj udowodnić?” Dalsza lektura utwierdza nas jedynie w przekonaniu, iż nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na to pytanie. Autor wskazuje, że debatując nad naturą yōkai należy odwoływać się do określonego kontekstu historyczno-kulturowego, a czasami do konkretnego materiału źródłowego. To, jak w dzisiejszych czasach postrzegamy i wizualizujemy np. tanuki lub oni niekoniecznie koresponduje z tym, jak postrzegali je Japończycy w okresach Heian lub Edo i może być zupełnie różne od tego, jak będą je odbierać ludzie za sto czy dwieście lat. Oprócz dylematów nad metodologią badań Foster porusza również temat terminologii stosowanej do określania istot lub zjawisk metafizycznych. Zauważa on, że japoński termin yōkai „to wygodna etykieta oznaczająca całą gamę różnorodnych istot i doświadczeń, których nazwy można by przetłumaczyć jako: duchy, gobliny, zjawy, widma, upiory, zmiennokształtni, demony, istoty fantastyczne, zjawiska ponadnaturalne i (…) potwory”. Dodatkowo autor przywołuje i pokrótce objaśnia inne wyrazy definiujące niezwykłe zdarzenia i byty, a mianowicie: mono no ke, oni, hyakkiyagyō, tsukumogami, bakemono, kaijū oraz yūrei. Spora część pierwszego rozdziału została poświęcona na prezentację sylwetek sławnych osobistości związanych z badaniem lub propagowaniem yōkai. Są wśród nich malarz Toriyama Sekien (1712-1788), którego ilustrowane katalogi wywarły znaczący wpływ na to, jak wyobrażamy sobie yōkai; badacz Yanigata Kunio (1875-1926) odpowiedzialny za rozwój nauk folklorystycznych w Japonii; mangaka Mizuki Shigeru (1922-2015), spod którego ręki wyszedł Gegege no Kitarō (Niezwykły Kitarō), a także Komatsu Kazuhiko (ur. 1947) inicjator wielu seminariów badawczych oraz dyrektor Międzynarodowego Centrum Badań Japonistycznych. Foster nie ogranicza się jedynie do przedstawienia skrótowych biogramów, ale poddaje analizie działalność wymienionych osób, wskazuje na wpływy jakie na siebie nawzajem wywierali oraz dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat ich wpływu na popularyzację yōkai.

Druga część książki jest nie mniej interesująca, choć trzeba przyznać, że w dobie powszechnej cyfryzacji Internet stanowi dla niej poważną konkurencję. W tej niewielkiej encyklopedii autor uwzględnił zarówno popularne stwory takie, jak kappa, tengu, kitsune czy oni, jak i te mniej znane, np. ninmenju, sunakake babā oraz kudan. Podstawowym systemem klasyfikacji przyjętym przez autora są „strefy kontaktu”, czyli miejsca, w których możliwe są spotkania pomiędzy ludźmi a yōkai. W pierwszej kolejności Foster omawia strefy najbardziej odległe, tj. „pustkowia” (góry, lasy) kolejno przesuwając się coraz bliżej ludzkich siedlisk poprzez „wodę”, „pola, lasy i łąki”, „wieś i miasto”, na „domu” skończywszy. Każde hasło zawarte w bestiariuszu zawiera nazwę japońską, a tam gdzie jest to uzasadnione również tłumaczenie i/ lub zapis znakami kanji. W każdym przypadku autor przywołuje historię kontekstów, w których występuje dana istota oraz odnotowuje lokalne odmiany dotyczące nazewnictwa czy legend. Jak sam pisze: „Starałem się przedstawić każdego yōkai w jego kontekście i całej złożoności jako rezultat procesu opowiadania, wierzeń i twórczych innowacji. Chciałem zatem unikać prostych charakterystyk i uogólnień. Stawiałem przede wszystkim na zaprezentowanie różnorodności i otwartości, nawet kosztem spójności narracji czy zgrabnych definicji”.

Można poddawać w wątpliwość wartość publikacji, w której na niespełna trzystu stronach zawarto zagadnienia, o których w Japonii powstają całe tomy, jednak Yōkai Fostera nie pretenduje do miana wyroczni w kwestii japońskich potworów. Autor na wstępie zaznacza, że jego praca obejmuje jedynie ułamek wiedzy dostępnej rodowitemu mieszkańcowi Wysp Japońskich, jednak ma nadzieję, że mimo wszystko przyczyni się do popularyzacji yōkai wśród anglojęzycznych odbiorców. Z tego również powodu zdecydował się on dostosować język i formę do odbiorcy niekoniecznie obeznanego z kulturą japońską. Chociaż książka jest rezultatem wieloletnich badań i odwołuje się do licznych publikacji naukowych pozbawiona jest typowego, specjalistycznego słownictwa i narracji. Zgodnie z życzeniem autora mieści się ona pomiędzy dyskursem naukowym a popularnym. Rozczarowani mogą zatem poczuć się japoniści i japanofile, którzy oczekiwali profesjonalnego wywodu antropologiczno-socjologicznego. Niemniej jednak znajdą w tej książce wiele ciekawych informacji i odwołań (w tym bogatą bibliografię), które mogą stanowić bazę do dalszych pogłębionych badań.

Na koniec kilka słów o technicznych aspektach wydania, które choć wtórne do zawartości merytorycznej, mogą mieć wpływ na ogólny odbiór lektury. Zważywszy na obszerność tekstu i jego specyfikę można przyjąć, że kilka literówek (nazwiska/ terminy japońskie) mieści się w granicach błędu korektorskiego. Znacznie poważniejszy problem stanowi (nie)stosowanie kursywy. Ogólna zasada głosi, że terminy zapożyczone lub cytowane z języka obcego, a które nie są ogólnie przyjęte, zapisujemy kursywą. Jednak autor przyjął regułę, a polski wydawca za nią podążył, że będzie zapisywał japońskie wyrazy kursywą tylko wtedy, gdy pojawią się w tekście pierwszy raz. Biorąc pod uwagę, że tekst jest naszpikowany japońskimi terminami oraz nazwami potworów można zrozumieć argumentację autora. Niestety prowadzi to do dziwacznych sytuacji, gdy w jednym zdaniu część nazw japońskich jest pochylona, a część nie. Ponadto Foster nie trzyma się konsekwentnie swojej reguły „pierwszego razu”. Można zauważyć, że kursywę stosuje, gdy słowo japońskie traktuje w kategoriach leksykalnych, np. „termin yōkai oznacza (…)”, natomiast, gdy pisze o yōkai jako o pewnej grupie istot kursywy już nie uświadczymy. Dodatkowo, gdy zachodzi potrzeba wyszczególnienia danego terminu w ruch idzie cudzysłów. W rezultacie w książce mieszają się ze sobą wszystkie trzy dostępne formy: yōkai, yōkai, i „yōkai”. Podobna rozbieżność dotyczy zapisu tytułów dzieł literackich, a w szczególności ich polskich tłumaczeń zamieszczonych w nawiasie – niektóre są zapisane kursywą, a niektóre nie. Ta lekka schizofrenia edytorska może nie zwrócić uwagi znacznej części odbiorców, natomiast nieco razi w przypadku świadomego czytelnika. Ostatnią, acz dość istotną kwestią jest deklinacja, która po części wpływa również na stosowanie kursywy. Język polski zdążył już zaadoptować wybrane japońskie słowa, które na dodatek doskonale poddają się zasadom naszej odmiany rzeczownikowej, więc nikogo nie razi „chodzenie w kimonie” czy „wyznawcy szintoizmu”. Problem powstaje, gdy mamy do czynienia z terminami nie przyswojonymi na polskim gruncie, przykładowo setsuwa a „(zbiór) setsuw”. Czy deklinować wszystko co poddaje się odmianie (np. kuchisake onna), czy może pozostawić formę mianownika i kursywę? To pytanie prawdopodobnie spędzało sen z powiek redaktorom polskiego wydania.

Agata Czapkowska


Tytuł: Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej
Tytuł oryg.: The Book of Yōkai. Mysterious Creatures of Japanese Folklore
Autor: Michael Dylan Foster
Tłumacz: Agnieszka Szurek
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: marzec 2017 r.
ISBN: 978-83-233-4220-5

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz