Zderzenie z systemem – recenzja książki „Szkoła po japońsku” Kumiko Makihary

Temat edukacji w Japonii jest mi bardzo bliski. Moje dzieci chodzą do japońskiej szkoły, czytam wiele japońskich książek i często rozmawiam z różnymi ludźmi na ten temat; interesuje mnie edukacja domowa, która w Japonii nie jest uważana za pełnoprawną. Poproszono mnie o napisanie recenzji książki Szkoła po japońsku, która ukazała się ostatnio nakładem Wydawnictwa Uniwersytety Jagiellońskiego. Chętnie zgodziłam się na wyrażenie opinii o książce i zaczęłam czytać.

Moją uwagę od razu przykuł podtytuł Jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna. Według danych japońskiego Ministerstwa Edukacji w 2020 roku tylko niecałe dwa procent uczniów uczyło się w prywatnych szkołach podstawowych,[1] więc wspomniana elitarna edukacja stanowi niewielki fragment całego systemu japońskiego szkolnictwa. Również słowo przetrwanie nie kojarzy się najlepiej, tym samym podejrzewałam od początku tragedię, z którą autorka musiała się zmierzyć. Czytałam dalej.

Autorka tej autobiograficznej książki, Kumiko Makihara, to dobrze wykształcona Japonka, która pracowała w nie tylko w Japonii, ale też w Rosji i USA jako korespondentka zagranicznych magazynów, a także jako tłumaczka i eseistka. Jej ojciec to menedżer wysokiego szczebla w znanej japońskiej korporacji, a prapradziadek był pionierem japońskiej przedsiębiorczości. Makihara spędziła dzieciństwo w Wielkiej Brytanii, studiowała w USA i na Hawajach. Jej brat mieszka z rodziną poza Japonią. Autorka wyszła za mąż za Amerykanina, adoptowała dziecko z Kazachstanu, a po rozwodzie zdecydowała się na powrót do Japonii. Gdy nadszedł czas na zapisanie syna Taro do szkoły podstawowej postanowiła odrzucić rejonową podstawówkę i starać się o miejsce w elitarnej, prywatnej szkole podstawowej.

K. Makihara, Szkoła po japońsku. Jak przetrwałam elitarną edukację swojego syna, WUJ.

W pierwszych rozdziałach Makihara opisuje przygotowania do egzaminów do wspomnianej szkoły podstawowej. Problemy zaczynają się już z zapisaniem syna do szkółki przygotowawczej, która jest niechętna do przyjęcia „innego” dziecka. Taro ma natomiast jasną cerę i kasztanowe włosy, jest pełen dziecięcej energii. Także te najlepsze, elitarne szkoły nie życzą sobie odmienności, a wręcz oczekują wysokiego stopnia przewidywalności[2] nie tylko od dziecka ale też rodziców, a jego matka jest rozwiedziona i na rozmowie wstępnej pojawia się bez męża. W dodatku jest trochę starsza niż pozostałe matki, nie ubiera się w granatowy, ale w szary kostium. W szkółkach przygotowawczych panuje duży rygor, więc pięciolatki, które są już często po egzaminach do elitarnego przedszkola rozwiązują mnóstwo testów. Jeśli chłopiec nie zda egzaminu wstępnego do wybranej podstawówki, szkółka nie będzie mogła się nim pochwalić i na dodatek ryzykuje spadek w rankingach.

Taro udaje się przebrnąć przez sito egzaminacyjne, rozpoczyna się rok szkolny i wszyscy przywdziewają identyczne mundurki. Szkoła zasypuje rodziców ogromnymi ilościami papierów ze szczegółowymi instrukcjami, jak podpisać buty i inne przedmioty dziecka, co i kiedy przynieść, jak spakować się na wycieczkę. Makihara podkreśla w książce to, jak drobiazgowo szkoła (nie tylko elitarna, ale także rejonowa, publiczna) informuje o potrzebnych rzeczach i jak każdy rodzic i uczeń robi wszystko według listy. Według autorki jest to charakterystyczne dla Japończyków – w ten sposób uczy się dobrej organizacji i gwarantuje, że wszyscy będą mieli takie same rzeczy.[3] Coś, co może zadziwić niejapońskiego czytelnika, to udział rodziców w życiu szkolnym dzieci. Uważa się, że rodzice mają aktywnie pomagać przy odrabianiu oraz sprawdzaniu prac domowych i tworzeniu prac wakacyjnych. Rodzice muszą także wykazywać się zauważalnym i dającym się odnotować zaangażowaniem w życie szkoły poprzez organizację i udział w imprezach szkolnych. Gdy dzieci mają lekcje, ich matki spędzają czas we wspólnym gronie. Po urodzeniu dzieci kobiety często nie pracują i poświęcają się wychowaniu dzieci. Chodzą na lunche, a ich rozmowy prowadzone są według ustalonych reguł. Dlaczego trzymają się razem? By być na bieżąco z tym, co dzieje się w szkole, by nie urazić nikogo, by przestrzegać reguł.

W książce pojawia się także temat zajęć dodatkowych, który jest aktualny nie tylko w gronie elit, ale także wśród mniej zamożnych Japończyków. Od wielu lat najpopularniejsze zajęcia dodatkowe to pływanie, fortepian i język angielski. Taro chodzi na te trzy, a także na zajęcia z piłki nożnej, japońskiego liczydła soroban oraz dżudo. Ponadto chłopiec i pozostałe dzieci z elitarnej szkoły uczęszczają na korepetycje. Dzieci często przerabiają na kursach materiał z wyprzedzeniem, aby prześcignąć innych, a lekcje w szkole to dla nich tylko powtórka materiału. Makihara pozwala sobie w tym miejscu na dygresję dotyczącą liczby dzieci w Japonii – Japończycy decydują się na posiadanie małej liczby dzieci, bo to kosztuje. Autorka wspomina również, jak sama po szkole bawiła się w parku i jak inne dzieci do wieczora bujała się na huśtawce. Obecnie dzieci nie mają wolnego czasu. Marzeniem Taro, ucznia szkoły podstawowej, jest pójście na spacer!!![4]

W szkole Taro nie jest w stanie skupić się na zapamiętywaniu wszystkiego, nauczyciel bije go do krwi po twarzy za bycie nieprzystosowanym (jest 2009 rok, a miejsce to elitarna szkoła w Tokio). W domu też ma problemy z nauką, a matka zmusza go do odrabiania prac domowych zaciągając go za nogi lub włosy do pokoju. W końcu chłopiec zostaje zdiagnozowany przez lekarza – ADHD z przewagą zaburzeń koncentracji uwagi. Wreszcie problemy z pracami domowymi, niezapamiętywaniem mają swoje uzasadnienie. Ale nie są żadną formą tłumaczenia, którą przyjmie elitarna szkoła. Koniec sześcioletniej podstawówki następuje razem z Wielkim Trzęsieniem Ziemi w Tōhoku w 2011 roku. Taro przeszedł do trzyletniego gimnazjum (szkoła podstawowa i gimnazjum były połączone, więc obyło się bez egzaminów), ale nie radził sobie przez pierwsze miesiące. Nie był w stanie opanować wszystkich przedmiotów, było ich za dużo. Makihara zdecydowała się na przeprowadzkę poza Japonię i zmianę szkoły na mniej sformalizowaną, gdzie nauczyciel to znajomy, a nie mistrz jak w Japonii; gdzie koegzystują różne środowiska i gdzie panuje bardziej elastyczne podejście do dzieci z trudnościami. Autorka pisze o zaletach nowej szkoły – wsparcie uczelniane udzielane dzieciom.[5] A Jak Taro podsumowuje wyprowadzkę? (Poza Japonią) „Czas wolny jest naprawdę wolny.”[6]

Tytuł polskiego wydania zaczyna się od słów Szkoła po japońsku, ale czy rzeczywiście jest to książka o edukacji w Japonii? Tylko częściowo. Jak sugeruje oryginalny tytuł Dear Diary Boy, to opowieść o chłopcu, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że to bardziej książka o jego rozdartej matce. Matce, która jest wykształcona i doświadczona w studiowaniu i pracy za granicą, w przebywaniu między ludźmi z różnych środowisk, ale mimo to ma klapki na oczach i robi wszystko, by być jak wszyscy w Japonii.[7] Gdy ośmioletnia Makihara powróciła z rodziną z Wielkiej Brytanii do Japonii i poszła do japońskiej szkoły podstawowej, nie mogła się w niej odnaleźć. Nawet jej niejapońska spódniczka na szelkach była wytykana. Mama powiedziała jej wtedy – „Spróbuj po prostu być taka jak wszyscy”.[8] Makihara obserwowała, naśladowała i ostatecznie została zaakceptowana w szkole. Czy w szkole syna, jako dorosła już osoba, robiła to samo? Tak. Poczucie, że wszyscy muszą być tacy sami jest zakodowane w sposobie myślenia autorki – mimo iż postępowanie zgodnie z tą zasadą zamienia życie matki i syna, a w szczególności syna, w koszmar na kilka lat.

Szkoła po japońsku jest to książka napisana w USA, po angielsku, dla amerykańskiego czytelnika. To również niesie ze sobą pewien bagaż. Książka zawiera mnóstwo szczegółów o edukacji w Japonii, które autorka chciała przekazać, aby nakreślić sytuację, w jakiej się znalazła z synem. Ale zawiera też dużo osobistych wyznań, które są dogłębnie przerażające. Mamy tu wątek obcego, wątek wielokulturowości w rodzinie, wątek kłopotów, rozterek i ciężaru matki, w tym samotnej matki, czy temat ADHD, z którym zmagał się syn autorki. Wytłuszczonym drukiem zapisałam kilka zdań, a wśród nich dwa bardzo ważne: „Spróbuj po prostu być taka jak wszyscy”, które wskazują na jednorodność i wymóg nieodstawania od innych w społeczeństwie japońskim oraz „Czas wolny jest naprawdę wolny”, które pokazują, jak bardzo przeciążone są dzieci we współczesnej Japonii. Kumiko Makihara umieszcza akcję książki w szkole, ale ten mały świat niewiele różni się od społeczeństwa japońskiego.

Monika Włostowska

Japonistka, mieszka pod Tokio, gdzie dwujęzycznie wychowuje dwójkę dzieci. W czerwcu ukazuje się jej najnowszy ebook „Przewodnik językowy ORIGAMI” (Wydawnictwo Azjatyckie Języki). Obecna na Instagramie @bilingual.education.injapan


Tytuł: Szkoła po japońsku. Jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna
Tytuł oryg.: Dear Diary Boy:  An Exacting Mother, Her Free-Spirited Son, and Their Bittersweet Adventures in an Elite Japanese School
Autor: Kumiko Makihara
Tłumacz: Joanna Gilewicz
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: maj 2022 r.
ISBN: 978-83-233-5121-4


[1] Dane w języku japońskim 私立学校・学校法人基礎データ:文部科学省 (mext.go.jp)
[2] Str. 19.
[3] Str. 67.
[4] Str. 87.
[5] Str. 242.
[6] Str. 245.
[7] Str. 35, 37.
[8] Str. 37.